Próbowałam przymknąć na chwilę oczy i chociaż troszkę odespać, ale widoki za oknem były tym czego potrzebowałam. Zieleń przebijała się jeszcze przez kilka warst śniegu, z kominów buchał dym tak samo szary jak fasady domów. Sarny stały w stadach i patrzyły się z zaciekawieniem na przejeżdzający pociąg. Zdecydowanie za mało w tym roku jeździłam pociągiem, obiecuje sobie nadrobić w przyszłym roku. I częściej odwiedzać mój kochany Wrocław, który za każdy razem odkrywam na nowo.
Mało mi świata.